Dzień
zapowiadał się normalnie, tą sama codzienną monotonią, jednak to od niego
wszystko się zaczęło.
Około
dwunastej do mojego pokoju wpadły ciepłe promienie sierpniowego słońca, które
delikatnie zaczęły drażnić mnie po twarzy. Po chwili niechętnie zwlekłam się z
łóżka. Nie wyspałam się… Jak zwykle do rana siedziałam czytając blogi i
przeglądając Internet. Ubrałam się i poszłam do kuchni. W domu oczywiście już
nikogo nie było, rodzice dawno temu pojechali do pracy.
Wpatrując
się w otwartą lodówkę zastanawiałam się na co mam ochotę. Skończyło się na tym,
że nic nie zjadłam i wyszłam z domu.
Lekko
zamyślona chwyciłam telefon i zaczęłam pisać sms’a do Alice- mojej
przyjaciółki, abyśmy poszły razem pobiegać. W monecie kiedy chciałam wysłać
wiadomość uświadomiłam sobie, że dziewczyna dzisiaj nad ranem poleciała na
tydzień do Bułgarii. Schowałam, więc urządzanie do kieszeni i zostałam skazana
na samotne bieganie.
Z grymasem
na twarzy, włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam ulubioną piosenkę. Skierowałam
się w stronę parku. Lubiłam biegać tamtą trasą, bo kojarzyła mi się ona z
wieloma przyjemnymi wspomnieniami. Jednym z nich była moja pierwsza randka z Ianem-
moim obecnym chłopakiem. Była ona czymś niezapomnianym i wyjątkowym.
To była jesień… Liście spadały z drzew, a
wszędzie było widać odcienie pomarańczy i czerwieni. Miałam na sobie długi, czarny
płacz. Wiatr przewracał moje włosy we wszystkie strony, a ciepła dłoń Iana
ogrzewała mnie nawet od środka.
Dłuższą chwilę spacerowaliśmy po parku, ale
kiedy zmarzłam już do szpiku kości poszliśmy razem do starbucksa na kawę.
Świetnie się tam bawiliśmy. Wspólnie żartowaliśmy popijając gorący napój.
Wieczorem chłopak odprowadził mnie do domu pod same drzwi. Kiedy mieliśmy się
już rozstać Wood na pożegnanie podarował
mi najbardziej namiętnego całusa jakiego kiedykolwiek dostałam.
Od tamtego
momentu wiele zdążyło się zmienić. Teraz jak dobrze pójdzie to rozmawiamy ze
sobą co drugi dzień i to tylko wieczorem. Ian całymi dniami trenuje, więc nie
mamy nawet kiedy się spotkać. Wiem, że jest utalentowanym siatkarzem, ale to
nie zmienia to faktu, że chciałabym się czasem z nim zobaczyć. Mam tylko
nadzieję, że to wszystko się zmieni jak tylko pójdziemy do szkoły.
Kiedy mijałam różnych ludzi na
ulicy zastanawiałam się o czym aktualnie myślą, bądź jak mają na imię. Może to
trochę dziecinne, ale co poradzę ? Jest szansa, że za niedługo po prostu z tego
wyrosnę.
Po jakimś czasie mój trucht
zaczynał stawać się nudny, więc przyśpieszyłam kroku. Omal przez ten czyn nie
wpadłam na jakąś kobietę, na następnym zakręcie. Nic się jej nie stało, ale i
tak usłyszałam wyzwiska za moimi plecami. Ciekawe co by było jakbym naprawdę
się z nią zderzyła... Może postraszyłaby mnie prokuratorem albo swoim wielce
umięśnionym chłopakiem ? Na te myśli zaśmiałam się pod nosem i pobiegłam dalej.
Kiedy byłam już w parku zobaczyłam
całe mnóstwo ludzi siedzących na ławkach,
bądź pod drzewami. Robiło się już naprawdę gorąco, więc poszłam do
najbliższego supermarketu w celu kupienia wody, której zapomniałam wziąść.
Pewnie zastanawiacie się skąd mam pieniądze, skoro nie wziąłem najważniejszej
rzeczy w upalne dni. Otóż, płacę telefon, a jego nigdy nie byłabym w stanie
zapomnieć.
Kiedy już odpoczęłam wróciłam do
domu spokojnym truchtem. Bardzo mocno zastanawiał mnie fakt, że nie spotkałam
po drodze nikogo znajomego, no ale nie ma się nad tym rozczulać.
Po wejściu do domu od razu poszłam
do swojego pokoju. Chata nadal była pusta, więc włączyłam bardzo głośno muzykę
i położyłam się na łóżku zamykając oczy. Przeniosłam się, wtedy do innego
świata. Do rzeczywistości przywrócił mnie dźwięk sms'a. Od razu sięgnęłam po
telefon, aby odczytać wiadomość.
"Hej Kicia, co porabiasz ? ;*"
Uśmiechnęłam się do siebie i odpisałam przepełniona szczęściem.
- Jak ja kocham tego chłopaka! <3- myślałam
"A nic ;** leżę w łóżeczku i nudam :////"
Praktycznie natychmiast dostałam odpowiedź zwrotną.
"Oj, niedobrze ;** Moze masz ochote na spotkanie ? ;** za jakas godzinke przyjechalbym do ciebie i poszlibysmy gdzies <3 co ty na to ? ;*"
"Myślałam że jesteś zajęty... Niedługo zawody, masz praktycznie cały czas treningi :/"
"Jak raz opuszcze trening nic sie nie stanie ;** Moj Kotek jest wazniejszy od siatkowki :*"
"Ooo... <3 Jesteś pewien ??? :*"
"TAK! <3 to co, za godzine u ciebie ?"
"Chętnie <3"
"To do zoba Kocie ;*"
"Do zobaczenia ;****"
"Hej Kicia, co porabiasz ? ;*"
Uśmiechnęłam się do siebie i odpisałam przepełniona szczęściem.
- Jak ja kocham tego chłopaka! <3- myślałam
"A nic ;** leżę w łóżeczku i nudam :////"
Praktycznie natychmiast dostałam odpowiedź zwrotną.
"Oj, niedobrze ;** Moze masz ochote na spotkanie ? ;** za jakas godzinke przyjechalbym do ciebie i poszlibysmy gdzies <3 co ty na to ? ;*"
"Myślałam że jesteś zajęty... Niedługo zawody, masz praktycznie cały czas treningi :/"
"Jak raz opuszcze trening nic sie nie stanie ;** Moj Kotek jest wazniejszy od siatkowki :*"
"Ooo... <3 Jesteś pewien ??? :*"
"TAK! <3 to co, za godzine u ciebie ?"
"Chętnie <3"
"To do zoba Kocie ;*"
"Do zobaczenia ;****"
Leżałam jeszcze chwile na łóżku, po
czym poszłam się wykąpać. Okropnie było czuć ode mnie potem, więc jak prędzej
wzięłam czyste ubrania i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po zrobieniu
delikatnego makijażu i ogarnięciu pokoju nie mogłam się już doczekać spotkania
z Ianem. Po chwili usłyszałam wyczekiwany dzwonek do drzwi. Z bananem na twarzy
zbiegła na dół w celu wypuszczenie gościa do środka. Chłopak był wysoki,
szczupły i dobrze zbudowany. Miał na siebie jeansowe spodenki do kolan i
zieloną koszulkę. Jego ciemne blond włosy opadały mu na czoło układając się w
idealną grzywkę. Od razu rzuciłam się mu na szyję.
- Hej Kicia!- przywitał się ze mną, po czym złożysz namiętny pocałunek na moich ustach
- Stęskniłam się za Tobą, wiesz ?- spytałam wprowadzając gościa do środka
- A myślisz, że ja nie ?!- Ian złapał mnie w tali przyciągając do sobie i ponownie całując
- Brakowało mi tego!- odpowiedziałam ze szczerością w głosie i poszłam z blondynem do swojego pokoju.
- Hej Kicia!- przywitał się ze mną, po czym złożysz namiętny pocałunek na moich ustach
- Stęskniłam się za Tobą, wiesz ?- spytałam wprowadzając gościa do środka
- A myślisz, że ja nie ?!- Ian złapał mnie w tali przyciągając do sobie i ponownie całując
- Brakowało mi tego!- odpowiedziałam ze szczerością w głosie i poszłam z blondynem do swojego pokoju.
Po wejściu zamknęłam za nami drzwi
i położyłam się obok chłopaka na łóżku. Nastolatek objął mnie ramieniem a ja
wtuliłam się w jego tors bez słowa. Leżeliśmy tak chwile w ciszy. Nagle Ian
przykuł mnie rękoma do łóżka. Teraz znajdował się nade mną przez co dokładnie
widziałam jego nieziemsko zielone tęczówki, od których nie mogłam się oderwać.
- I co teraz piękna?- spytał z łobuziarskim uśmieszkiem na twarzy, który wręcz uwielbiałam
- Jestem twoją niewolnicą i musze poddać się twojej woli ??- odpowiedziałam niepewnie, przegrywając dolną wargę
- Kocham jak to robisz!- chłopak wyszczerzył śnieżnobiałe zęby
- Co ?- spytałam zdziwiona spoglądając w jego hipnotyzujące ślepia
- Jak przygryzasz wargę. To jest przesłodkie i cholernie mnie pociąga.- szepnął mi do ucha, po czym złożył pełen pożądania pocałunek na mojej szyi.
- I co teraz piękna?- spytał z łobuziarskim uśmieszkiem na twarzy, który wręcz uwielbiałam
- Jestem twoją niewolnicą i musze poddać się twojej woli ??- odpowiedziałam niepewnie, przegrywając dolną wargę
- Kocham jak to robisz!- chłopak wyszczerzył śnieżnobiałe zęby
- Co ?- spytałam zdziwiona spoglądając w jego hipnotyzujące ślepia
- Jak przygryzasz wargę. To jest przesłodkie i cholernie mnie pociąga.- szepnął mi do ucha, po czym złożył pełen pożądania pocałunek na mojej szyi.
Ian nie byłby sobą, gdyby się skończyło tylko na
tym. Chłopak zaczął całować mnie po ramionach i policzkach wywołując u mnie
ogromne pożądanie. Chciałam więcej, a blondyn doskonale o tym wiedział.
Chwycił, więc za krańce mojej koszulki w celu jej ściągnięcia. Ten czyn
zadziałał na mnie niczym prawy sierpowy w twarz- momentalnie przywrócił mi
zdrowe myślenie. Natychmiast chwyciłam za jego dłonie zatrzymując go.
- Moi rodzice zaraz wrócą.- powiedziałam
- To nic, zdążymy.- rzekł po czym zaczął powoli podnosić moją koszulkę. Nie odrywał swoich ust od moich, przez co nie do końca myślałam, o tym co robią jego ręce
- Ian, nie!- odpowiedziałam stanowczo, jednak on nie przestawał- PRZESTAŃ!- krzyknęłam oddychając go z całej siły
- Ja pierdole, z tobą to tak zawsze!- jego mocno wkurzony głos dobiegł moich uszu.
- Co za palant! Za kogo on się ma ?!!! Albo za kogo mnie ma ?!! Za lalunie do ruchania!?- pomyślałam i wściekła wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
- Kicia, poczekaj! Nie chciałem! To nie tak miało zabrzmieć!- natychmiast wybiegł za mną i zaczął mnie przepraszać. Nie miałam najmniejszej ochoty go słuchać, jednak on nie przestawał. Tak bardzo w tamtym momencie chciałam strzelić mu z liścia! Działał mi na nerwy swoimi idiotycznymi wyjaśnieniami.
- Moi rodzice zaraz wrócą.- powiedziałam
- To nic, zdążymy.- rzekł po czym zaczął powoli podnosić moją koszulkę. Nie odrywał swoich ust od moich, przez co nie do końca myślałam, o tym co robią jego ręce
- Ian, nie!- odpowiedziałam stanowczo, jednak on nie przestawał- PRZESTAŃ!- krzyknęłam oddychając go z całej siły
- Ja pierdole, z tobą to tak zawsze!- jego mocno wkurzony głos dobiegł moich uszu.
- Co za palant! Za kogo on się ma ?!!! Albo za kogo mnie ma ?!! Za lalunie do ruchania!?- pomyślałam i wściekła wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
- Kicia, poczekaj! Nie chciałem! To nie tak miało zabrzmieć!- natychmiast wybiegł za mną i zaczął mnie przepraszać. Nie miałam najmniejszej ochoty go słuchać, jednak on nie przestawał. Tak bardzo w tamtym momencie chciałam strzelić mu z liścia! Działał mi na nerwy swoimi idiotycznymi wyjaśnieniami.
Nagle usłyszałam, że na podwórko
wjeżdża jakiś samochód. Wyjrzałam przez okno w kuchni i... No oczywiście! To
moi rodzice! Nie mogłam przed nimi pokazać, że poprztykałam się z Ianem.
Wyszliśmy, więc z domu. Po drodze minęłam się z mamą informując ją, że nie wiem
kiedy wrócę.
- Queen, poczekaj chwile! Musimy ci coś z ojcem ważnego powiedzieć!- nie miałam humoru, żeby słuchać jej podobno "ważnych wiadomości". Całkowicie ją ignorując poszłam do garażu po kask. W tym czasie mój chłopak odpalił swoją Hondę CBR, której ryk silnika doskonale znałam.
- Queen, poczekaj chwile! Musimy ci coś z ojcem ważnego powiedzieć!- nie miałam humoru, żeby słuchać jej podobno "ważnych wiadomości". Całkowicie ją ignorując poszłam do garażu po kask. W tym czasie mój chłopak odpalił swoją Hondę CBR, której ryk silnika doskonale znałam.
Po około 15 minutowej jeździe
znaleźliśmy się przed budynkiem kina. Zeszłym z motoru, ściągając niezbyt
wygodny ochraniacz na głowę. Ian zrobił to samo. Nie byłam już na niego zła za
to co powiedział wcześniej, ale lubiłam słuchać jak mnie przeprasza. Odwróciłam
się, więc do niego tyłem i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Pięknulko, przepraszam!- rzekł ze skruchą w głosie- Wiem, że nie potrafisz się na mnie fochać.- chłopak przytulił mnie od tyłu kładąc ręce na mojej tali i całując w policzek. Z całych sił powstrzymywałam uśmiech, ale poległam. Chłopak doskonale to widział i wyszczerzył do mnie zęby dumny z siebie.- To na co ma ochotę moja bogini ??- skierowaliśmy się w stronę wejścia do budynku
- Hmmmm... Może...- zaczęłam się intensywnie zastanawiać- O! Już wiem! Pójdziemy na "50 twarzy Greya"!- krzyknęłam, a wszyscy ludzie w środku poparzyli na mnie jak na Idiotkę. Z lekko speszoną miną spojrzałam na Iana. Blondyn pokiwał twierdząco głową i poszedł do kasy w celu kupienia biletów. Po dwu godzinnym sensie zaczęliśmy dyskutować na temat filmu. Mieliśmy zupełnie różne opinie, ale w jednej rzeczy się zgadzaliśmy- oboje mieliśmy ochotę na Mc’Donalds’a.
- Pięknulko, przepraszam!- rzekł ze skruchą w głosie- Wiem, że nie potrafisz się na mnie fochać.- chłopak przytulił mnie od tyłu kładąc ręce na mojej tali i całując w policzek. Z całych sił powstrzymywałam uśmiech, ale poległam. Chłopak doskonale to widział i wyszczerzył do mnie zęby dumny z siebie.- To na co ma ochotę moja bogini ??- skierowaliśmy się w stronę wejścia do budynku
- Hmmmm... Może...- zaczęłam się intensywnie zastanawiać- O! Już wiem! Pójdziemy na "50 twarzy Greya"!- krzyknęłam, a wszyscy ludzie w środku poparzyli na mnie jak na Idiotkę. Z lekko speszoną miną spojrzałam na Iana. Blondyn pokiwał twierdząco głową i poszedł do kasy w celu kupienia biletów. Po dwu godzinnym sensie zaczęliśmy dyskutować na temat filmu. Mieliśmy zupełnie różne opinie, ale w jednej rzeczy się zgadzaliśmy- oboje mieliśmy ochotę na Mc’Donalds’a.
Spokojnym krokiem przeszliśmy kilka
ulic, aby coś zjeść w naszej ulubionej restauracji. Za wszystko dzisiaj płacił Ian,
co bardzo mi się nie podobało, jednak nie miałam innego wyboru. Jedyne co
znajdowało się w moich kieszeniach to telefon. Musiałam pogodzić się z
zaistniałym faktem.
Najedzeni pojechaliśmy pod halę
sportową, na której ćwiczył mój chłopak. Była prawie 19, więc trening
nastolatka dawno się już skończył. Wchodząc na salę spotkaliśmy niestety
wyrazie wkurzonego pana Smitha- jego trenera.
- O, jest i nasza gwiazda!- powiedział z ironią w głosie- Nie znasz się na zegarku Wood !?! Trening skończył się dwie godziny temu!- zaczął krzyczeć na całą halę, a wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę- Mając panienkę niczego nie osiągniesz!- wskazał na mnie z pogardą, a ja spuściłam głowę- A i jeszcze jedno, jeżeli jeszcze raz opuścisz trening to wylatujesz!- rzucił na odchodne siwowłosy mężczyzna. Staliśmy chwilę w ciszy. Czułam się temu wszystkiemu winna. Gdyby nie ja, Ian nie opuściłby tego treningu. Smith miał rację… Dopóki Wood jest za mną, nie będzie mógł się w pełni skupić na siatkówce, która jest jego przyszłością. Ta myśl nie dawała mi spokoju.
- O, jest i nasza gwiazda!- powiedział z ironią w głosie- Nie znasz się na zegarku Wood !?! Trening skończył się dwie godziny temu!- zaczął krzyczeć na całą halę, a wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę- Mając panienkę niczego nie osiągniesz!- wskazał na mnie z pogardą, a ja spuściłam głowę- A i jeszcze jedno, jeżeli jeszcze raz opuścisz trening to wylatujesz!- rzucił na odchodne siwowłosy mężczyzna. Staliśmy chwilę w ciszy. Czułam się temu wszystkiemu winna. Gdyby nie ja, Ian nie opuściłby tego treningu. Smith miał rację… Dopóki Wood jest za mną, nie będzie mógł się w pełni skupić na siatkówce, która jest jego przyszłością. Ta myśl nie dawała mi spokoju.
Nagle blondyn złączył nasze dłonie,
a mnie przeszły przyjemne dreszcze.
- Nie słuchaj go, to palant!- na te słowa w mojej głowie zaczęło mi się kłębić wiele myśli, ale jednego byłam pewna- Smith naprawdę miał rację. Nie chciałam o tym mówić Ianowi, bo wiedziałam, że nie zrozumie. Użyłam, więc najlepszego kłamstwa jakie przyszło mi do głowy.
- Ta, wiem…- starałam się uśmiechnąć najbardziej prawdziwie jak tylko potrafiłam
- Naprawdę się nim nie przejmuj!- powtórzył, tym razem bardziej dobitnie
- Tak wiem, to przecież Debil.- rzekłam z oczywistością w głosie. Blond to łyknął, ponieważ przez całe swoje dotychczasowe życie umiejętność kłamania wypracowałam do perfekcji.
- I właśnie za to cię kocham!- przytulił mnie całując w czółko, a ja rozmyślałam tylko o tym, że szkoda, że nie ma pojęcia jaka jestem naprawdę.
- Nie słuchaj go, to palant!- na te słowa w mojej głowie zaczęło mi się kłębić wiele myśli, ale jednego byłam pewna- Smith naprawdę miał rację. Nie chciałam o tym mówić Ianowi, bo wiedziałam, że nie zrozumie. Użyłam, więc najlepszego kłamstwa jakie przyszło mi do głowy.
- Ta, wiem…- starałam się uśmiechnąć najbardziej prawdziwie jak tylko potrafiłam
- Naprawdę się nim nie przejmuj!- powtórzył, tym razem bardziej dobitnie
- Tak wiem, to przecież Debil.- rzekłam z oczywistością w głosie. Blond to łyknął, ponieważ przez całe swoje dotychczasowe życie umiejętność kłamania wypracowałam do perfekcji.
- I właśnie za to cię kocham!- przytulił mnie całując w czółko, a ja rozmyślałam tylko o tym, że szkoda, że nie ma pojęcia jaka jestem naprawdę.
Po dłuższym czasie oglądania
treningu seniorów, który był niezbyt ciekawy, Ian odwiózł mnie do domu. Przed
frontowymi drzwiami chłopak pożegnał mnie namiętnym pocałunkiem. Nastolatek
doskonale całował i każdy całus pamiętałam bardzo dokładnie.
>Po przestąpieniu progu domu moi
opiekunowie od razu zawołali mnie do siebie. Weszłam spokojnym krokiem do
salonu i usiadłam na fotelu niedaleko matki i ojca. Spojrzałam na nich
wyczekującym wzrokiem i założyłam nogę na nogę. Nie lubiłam rozmów z rodzicami,
więc i z tej nie byłam zbyt zadowolona.
Byłam pewna, że znowu usłyszę, iż jadą w delegacje albo idą na imprezę
firmową. Uważałam to za stratę czasu, ponieważ kolejny raz powiedzą mi to samo.
Lekko zniecierpliwiona zakasłałam
delikatnie, aby przerwać ciszę i dowiedzieć się wreszcie tej "ważnej
rzeczy", którą mieli mi do przekazania. Moja rodzicielska spojrzała na
mnie niepewnie. Wyglądała na spiętą, tak samo jak tata. Popatrzyłam na nich
naciskającym wzrokiem i wykonałam gest ręką, żeby zmusić ich do mówienia,
jednak panowała cisza. Zaczynałam być podirytowana zaistniałą sytuacją,
ponieważ nie miałam całego wieczoru na siedzenie tam z nimi. W końcu wściekła
wydusiła pierwsze słowo naszej jakże interesującej konwersacji.
- Więc.. ? -rzekłam ze sztucznym spokojem. Rodzice spojrzeli po sobie, po czym mama zaczęłam niepewnym głosem...
- No bo… tata... dostał awans... - popatrzyłam na nich zastanawiając się po co ta cała maskarada, przecież to nic nadzwyczajnego w tych czasach
- To chyba dobrze nie ?- spytałam
- Nie do końca...- wtrącił się drugi z moich opiekunów
- Nie możecie powiedzieć prosto z mostu o co chodzi ?!- w tych słowach ukazałam całą swoją frustrację
- Przeprowadzamy się do Waszyngtonu.- na te słowa zamarłam. Dosłownie! Nie potrafiłam wyksztusić z siebie żadnego słowa. Popatrzyłam na nich przerażonym wzrokiem. Miałam nadzieję, że to tylko głupi żart. Nie wyobrażałam sobie życia bez Alice i Iana. Rodzice widząc moje zdezorientowanie kontynuowali.
- Firma Google otwiera tam nową siedzibę i wysyłają najlepszych ludzi od nas…- zaczął tłumaczyć mi tata
- NIE MOGŁEŚ ODMÓWIĆ ?!- spytałam wściekła
- Kochanie… To ogromna szansa dla ojca.- powiedziała spokojnym głosem matka, a ja jeszcze bardziej wybuchłam frustracją
- CZYLI MY MAMY POŚWIĘCAĆ SWOJE ŻYCIE NA RZECZ JEGO?!- wstałam i wskazałam palcem na mężczyznę- A co z twoją pracą ?- zwróciłam się do rodzicielki, która była pediatrą dziecięcym. Tak naprawę nie musiała pracować, ponieważ trzeci członek naszej rodziny zarabiał tyle, że lekko mówiąc starczało nam na godne życie. Robiła to tylko dlatego, bo to kochała.
- Queeny… W Waszyngtonie jest mnóstwo szpitali, w których bez problemu znajdę pracę.- rzekła
- NIE MÓW TAK NAWET!- byłam zła za jej słowa. Wiedziałam, że wcale tak nie uważa. Po prostu nie chciała robić ojcu wyrzutów sumienia.- JA NIGDZIE NIE JADĘ!- wyszłam z salonu i zatrzasnęłam się w swoim pokoju włączając na pały regulator muzykę. Poziomu mojej wściekłości nie dało się opisać, a to wszystko było nie fair! Nie zamierzałam się nigdzie ruszać z tego domu. Nie zostawię ludzi, na których mi zależy.
- Więc.. ? -rzekłam ze sztucznym spokojem. Rodzice spojrzeli po sobie, po czym mama zaczęłam niepewnym głosem...
- No bo… tata... dostał awans... - popatrzyłam na nich zastanawiając się po co ta cała maskarada, przecież to nic nadzwyczajnego w tych czasach
- To chyba dobrze nie ?- spytałam
- Nie do końca...- wtrącił się drugi z moich opiekunów
- Nie możecie powiedzieć prosto z mostu o co chodzi ?!- w tych słowach ukazałam całą swoją frustrację
- Przeprowadzamy się do Waszyngtonu.- na te słowa zamarłam. Dosłownie! Nie potrafiłam wyksztusić z siebie żadnego słowa. Popatrzyłam na nich przerażonym wzrokiem. Miałam nadzieję, że to tylko głupi żart. Nie wyobrażałam sobie życia bez Alice i Iana. Rodzice widząc moje zdezorientowanie kontynuowali.
- Firma Google otwiera tam nową siedzibę i wysyłają najlepszych ludzi od nas…- zaczął tłumaczyć mi tata
- NIE MOGŁEŚ ODMÓWIĆ ?!- spytałam wściekła
- Kochanie… To ogromna szansa dla ojca.- powiedziała spokojnym głosem matka, a ja jeszcze bardziej wybuchłam frustracją
- CZYLI MY MAMY POŚWIĘCAĆ SWOJE ŻYCIE NA RZECZ JEGO?!- wstałam i wskazałam palcem na mężczyznę- A co z twoją pracą ?- zwróciłam się do rodzicielki, która była pediatrą dziecięcym. Tak naprawę nie musiała pracować, ponieważ trzeci członek naszej rodziny zarabiał tyle, że lekko mówiąc starczało nam na godne życie. Robiła to tylko dlatego, bo to kochała.
- Queeny… W Waszyngtonie jest mnóstwo szpitali, w których bez problemu znajdę pracę.- rzekła
- NIE MÓW TAK NAWET!- byłam zła za jej słowa. Wiedziałam, że wcale tak nie uważa. Po prostu nie chciała robić ojcu wyrzutów sumienia.- JA NIGDZIE NIE JADĘ!- wyszłam z salonu i zatrzasnęłam się w swoim pokoju włączając na pały regulator muzykę. Poziomu mojej wściekłości nie dało się opisać, a to wszystko było nie fair! Nie zamierzałam się nigdzie ruszać z tego domu. Nie zostawię ludzi, na których mi zależy.
Od autorki:
Hejka
wszystkim! :)
Jest
to mój pierwszy blog, co pewnie można zauważyć po jego wyglądzie i sposobie
mojego pisania. Tak naprawdę część tego rozdziału była napisany dawno temu, o
czym świadczy: "Pójdziemy na "50
twarzy Grey'a"!". Długo starałam się przemóc, aby ukazać to
"szerszej publice" i wreszcie go dokończyć. Dziś nadszedł
ten wiekopomny dzień i mój tekst ląduje na bloggerze. Mam cichą
nadzieję, że przypadnie on wam chociaż troszkę do gustu i usłyszę może jakieś
pozytywne jak i negatywne komentarze (jestem osobą otwartą na krytykę).
To by było na tyle ode mnie. Dziękuję wszystkim tym, którzy poświęcili swój
czas na przeczytanie moich "wypocin".
Bajo!